poniedziałek, 24 czerwca 2013

Wyszogród-Płock 22-23 czerwca 2013

Wyjechaliśmy 21 czerwca, w piątek, żegnani w Warszawie efektownymi błyskawicami. Na szczęście św. Jakub nam sprzyjał i lunęło, kiedy już siedzieliśmy w busie (opóźnionym 40 min.). W drogę wyruszyliśmy w sobotę z Wyszogrodu po Mszy św. w parafialnym kościele (do końca XVIII w nosił wezwanie św. Jakuba Apostoła Starszego).

Droga zarosła


Tym razem było nas niewielu: Jola i Ula (po raz pierwszy na naszej drodze), Ania z synem Jankiem, Renia i ja. Specjalnie dla nas otwarto rano Muzeum Wisły w Wyszogrodzie - niewielkie, ale ciekawe. Droga zapowiadała się piękna, w większości przez mieszane lasy. Upał. Parę kilometrów przez pola. Na początek niespodzianka - droga gminna przez pola zarosła trawą i zbożem po kolana - bilans: łydki pocięte przez ostre trawy. Nreszcie las. A w lesie... miliony baaaardzo agresywnych komarów. Choć nie cięły (brawo Antykomar z Herbapolu - to nie jest nielegalna reklama, tylko chęć ulżenia innym nieszczęśnikom, ciętym przez komary), ale przylepiały się i drażniły. Wieczorem okazało się jednak, że zapomniałam spryskać łydki, a ponieważ już je miałam pocięte, więc nie czułam, jak mnie żarły. Odpoczynek tylko na palącym słońcu, w cieniu nie można było przystanąć ani na chwilę. I tak przez 30 km. Dłuższy odpoczynek przy kościele w Zakrzewie, niestety zamkniętym. Przyjechała tam pani z Gościa Płockiego, zrobić z nami wywiad. Po drodze festyn strażacki, niestety smakołyki w rodzaju grochówki miały być później. Ok. 19:00 dotarliśmy do gospodarstwa agroturystycznego Ev-Jack w Białobrzegach. Brawo dla Janka (13 lat), który dzielnie przeszedł ten dystans. Nie opuścił od poczatku ani jednego odcinka, a wędruje także Warszawską Drogą św. Jakuba.

W niedzielę rano Msza św. w filialnym kościele w Białobrzegach - ks. proboszcz z Miszewa Murowanego przyjechał, żeby ją odprawić specjalnie dla pielgrzymów jakubowych - bardzo serdecznie nas powitał. Młoda dziewczyna, nastolatka pięknie śpiewała w czasie Mszy, a ministrantami byli dwaj panowie ok. 40 - nieczęsty widok. Do Białobrzegów specjalnie przyjechał z Płocka pan, który pragnie iść na Camino! Dowiadujemy się też, że w piątek szedł tędy pielgrzym z Warszawy, który idzie do Composteli bez przerw. Droga Mazowiecka żyje! Wracamy na śniadanie - gospodarz, pan Jacek, częstuje nas wspaniałymi ogórkami małosolnymi własnej produkcji (i - co tu ukrywać, wyśmienitym winem, także własnej produkcji). Pogawędki przy stole. Zupełnie jak na Camino. Wyruszamy. Po porannym deszczu wychodzi słońce, jest bardzo gorąco, wilgotno, parno. Do przejścia mamy tylko 13 km, ale spieszymy się, żeby ok. 13:00 dotrzeć do Płocka -Imielnicy, do parafii św. Jakuba. Udało się! Spotkaliśmy ks. proboszcza i zapowiedzieliśmy swoje przybycie 28 lipca na odpust parafialny. Msza św. będzie w intencji pielgrzymujących Drogami św. Jakuba. Już teraz na nią serdecznie zapraszamy wszystkich, którzy idą, szli, lub zamierzają wyruszyć do Santiago de Compostela.

czwartek, 6 września 2012

Słupki na Drodze Warszawskiej

Dzięki zaangażowaniu władz gminy Teresin na Warszawskiej Drodze św. Jakuba pojawiły się charakterystyczne słupki.

Słupek na granicy gmin Teresin i Wiskitki

wtorek, 3 stycznia 2012

Inauguracyjne spotkanie Warszawskiego Klubu Miłośników Camino

6 stycznia o g. 16:00 odbędzie się otwarte zebranie Caminowiczów z Warszawy, które ma stanowić zaczątek funkcjonowania miejscowego Klubu Miłośników Camino. Wzorem Wrocławskiego Klubu, który działa już od ponad 2 lat, także i my pragniemy regularnie spotykać się z osobami chcącymi również wyruszyć na Szlak.

Miejsce: Dom Parafialny, ul. Rozwadowska 9/11 (Warszawa-Zacisze).

Dojazd: najlepiej 512 do przystanku Młodzieńcza (zaraz za zakrętem z Radzymińskiej, koło McDonalda), potem dalej prosto i skręcić w lewo w Rozwadowską. Plebania jest za kościołem w budowie. Można też dojechać 190, 718 lub 738, wtedy trzeba dojść troszkę dłużej. Dzięki budowie metra jedzie się znacznie szybciej, bo na dużej części trasy nie ma samochodów osobowych.

 Spotkanie będzie w części świąteczne, w części organizacyjne. Zastanowimy się nad planem działania na następne miesiące, aby Camino Mazowieckie jak najprędzej zaistniało w terenie. Zresztą wszelkie inicjatywy mile widziane. Zaproście także swoich znajomych!

Warszawski Klub Miłośników Camino

MAPA:


Wyświetl większą mapę

niedziela, 27 listopada 2011

Zdjęcia z Mazowieckiej Drogi św. Jakuba

Kilka zdjęć z wytyczanej Mazowieckiej Drogi św. Jakuba - trasa północna


Katedra warszawska

Kościół pw. Świętego Jakuba Starszego Apostoła na Tarchominie, XV w.

Św. Jakub z kościoła na Tarchominie
Zakroczym - kościół na terenie dawnej rezydencji Książąt Mazowieckich

Czerwińsk - jeden z nielicznych zabytków romańskich w Polsce

Wyszogród - kościół pw. św. Trójcy, pierwotnie św. Jakuba
Zakrzewo Kościelne

Kępa Polska 

Płock - Imielnica. Parafia pw. św. Jakuba, w XIII w. także kościół pod tym wezwaniem

Włocławek - miejsce męczeńskiej śmierci bł. ks. Jerzego




poniedziałek, 7 listopada 2011

Droga Północnomazowiecka


Tak ma orientacyjnie wyglądać Północnomazowiecka Droga Św. Jakuba. Szczegółowo można ją obejrzeć tutaj. Plik Google Earth można pobrać tutaj.

niedziela, 7 sierpnia 2011

Droga Mazowiecka na Kujawach Włocławek-Dobre


Do zachodnich krańców Włocławka dojechałyśmy miasta autobusem. Od szpitala na ul. Wienieckiej szłyśmy ścieżką rowerowo - pieszą. Miałam wprawdzie zamiar iść ulicą Lisek i Rudą, ale byłoby to zbyteczne nadkładanie drogi. Ścieżka rowerowa jest bardzo przyjemna, idzie brzegiem pięknego lasu, niestety, było niezwykle parno i wilgotno, czułyśmy się jak w łaźni parowej. Przez Wieniec Zdrój, potem już poboczem, przecinając autostradę A1 w budowie, doszłyśmy do Wieńca. Miłe panie w sklepie naprzeciwko kościoła rozpoznały w nas pątniczki. Odpoczęłyśmy, posiliłyśmy się i zajrzałyśmy na plebanię. Ksiądz proboszcz z parafii p.w. Przemienienia Pańskiego (rok założenia 1356), przemiły gaduła, nie chciał nas wypuścić. Bardzo zainteresował się ideą dróg jakubowych w Polsce, zamierza prowadzić pielgrzymki po przejściu na emeryturę (za rok). Doradzał nam, jak iść do Siniarzewa, niestety, uważał, że najlepiej będzie główną drogą.

Postanowiłyśmy jednak szukać bocznych dróg. Wychodząc z kościoła skręciłyśmy w lewo, minęłyśmy dawny pałac (potem szpital) w ruinie, minęłyśmy pierwsze skrzyżowanie (w głębi sklep). Około kilometra od kościoła droga rozwidla się, skręciłyśmy w prawo, na drogę wysypaną miałkim żużlem. Nie pamiętam nazwy na drogowskazie, ale wg Googli i Geoportalu jest to droga na Gustorzyn. Za Gustorzynem droga dochodzi do drogi poprzecznej (wg Geoportalu ta miejscowość nazywa się Dobra Wola). Skręciłyśmy w prawo. Po ok. 1 km miałyśmy dojść do skrzyżowania trzech dróg i skręcić w lewo na Wysocin. To skrzyżowanie wygląd tak samo na wszystkich 3 mapach: tej, którą się posługiwałam, Geoportalu i w Googlach. Drogę przegapiłyśmy, dalej nie bardzo wiedziałyśmy, gdzie jesteśmy, zapytani tubylcy uparcie kierowali nas na drogę 252. Następne chyba 2 godziny przebiegły dokładnie pod hasłem "diabeł ogonem nakrył". Na żadnej mapie nie mogę zlokalizować drogi, którą szłyśmy. Wygląda na to, że kręciłyśmy się w kółko, ale słońce miałam ciągle po lewej ręce! Im dłużej wpatruję się w mapę, tym bardziej nieprawdopodobne wydaje mi się, jak mogłyśmy zgubić drogę na tak prostym odcinku!

Po dłuższym marszu w raczej niewiadomym kierunku, napotkałyśmy pana, który nam ładnie wyrysował na ziemi drogę. Jego wskazówki zgadzają się z Geoportalem. Od Wysocina trzeba skręcić przed kościołem na Wysocinek, w Wysocinku w prawo na Chrustowo i Kujawkę. Potem już prosto jak z bicza strzelił przez Słupy Duże. Tu przeciąć drogę 267 i już drogą gorszą ok. 3 km (wg Googli) do drogi poprzecznej, skręcić prawo i po kilkuset metrach wychodzimy prosto na kościół. My, zmęczone, spocone, upadłe na duchu, nie zdecydowałyśmy się na ten wariant. Poszłyśmy do drogi 252 (jednak, a dobrzy ludzie od początku tak radzili). Miałyśmy przed sobą prawie 15 km szosą bez pobocza (asfaltówki dostałam po godzinie). Dotarłyśmy do Bądkowa, gdzie był bardzo widowiskowy ślub, z kawalkadą motocyklistów i kawalerzystami na pięknych koniach.

Niestety, nadciągała burza (zresztą na życzenie Reni, która prosiła św. Jakuba o prysznic). Poprosiłyśmy o schronienie panią, mieszkającą tuż koło kościoła. Po krótkim wahaniu zaprosiła nas do mieszkania, ugościła kawą, wysłuchała opowieści o Camino w Polsce i Hiszpanii. Burza i ulewa minęły, ruszyłyśmy dalej. Siniarzewo jakoś nie chciało się przybliżyć. Wreszcie, o 21:00 (z Wieńca wyruszyłyśmy ok. 13:00, szosą jest podobno 15 km) dotarłyśmy na plebanię. Ksiądz Tomasz Bartkowiak chętnie udzielił nam gościny. Jednak jakoś nie mieści mu się w głowie idea włóczenia się po polach, kiedy można przejechać samochodem.

Rano Msza św. w ładnym kościele z początków 20. wieku. Parafia jest jednak bardzo stara, powstała przed 1325 rokiem. Po rozmowie z księdzem Tomaszem wyruszyłyśmy w drogę. Było trochę mniej parno, czasem nawet powiewał wiatr. Po wczorajszym dniu pełne najgorszych przeczuć, zastanawiałyśmy się, o której dotrzemy do Dobrego. Jednak droga okazała się prosta, w dniu Pańskim, rozpoczętym Eucharystią "ten z dołu" najwyraźniej stracił ochotę do zaczepiania nas. Od kościoła drogą na wprost ok. 2 km, potem w prawo na Czołpin i Narkowo. W Narkowie skręciłyśmy w lewo na Morawy. W Morawach znów w prawo, koło pięknego drewnianego kościoła, troszkę przypominającego cerkiewkę, do drogi 266, potem w lewo i już po 14:00 byłyśmy w Dobrem.

Droga dość ruchliwa, ale jest szerokie pobocze po kolejce wąskotorowej. Można też tę drogę ominąć, idąc na Smarlin.

niedziela, 17 lipca 2011

Przejście Dobrzyń-Włocławek - Droga Mazowiecka ma Ziemi Dobrzyńskiej


Po zamknięciu na początku maja Północnej Drogi Mazowieckiej dopiero 15 lipca udało się nam wrócić na trasę. Busikiem wyruszyliśmy do Dobrzynia nad Wisłą. Pan kierowca się jakoś nami wzruszył i włączył klimatyzację. Był to początek wielu miłych i niespodziewanych zdarzeń. Właścicielka pensjonatu "Irena" w Dobrzyniu też się wzruszyła na wieść, ze my pielgrzymi i dała nam 25% rabatu. poza tym upiekła pyszne ciasto (ale to chyba ma w standardzie). Zwiedziliśmy Górę Zamkową skąd podziwialiśmy panoramę Wisły. Następnego dnia po śniadaniu w ukwieconej altanie i serdecznym pożegnaniu z p. Ireną wyruszyliśmy. Proboszcz w Dobrzyniu przyjął nas miło, ale rewelacją okazał się ks. Marek, wielbiciel Francji, który był w Santiago (ale nie na Camino).

Wyruszyliśmy na szlak. Po drodze był sad wiśniowy, znów piękny widok na Wisłę, niestety droga urwała się nad jarem. Idąc pokazanym nam skrótem, trafiliśmy na ostre zejście do jaru a następnie wątły mosteczek. Dalej boczną (ale asfaltową) drogą. Droga niestety znów ugrzęzła nad przepaścią na cudzym podwórku pomiędzy Bachorzewem a Glewem. Tu pomocny okazał się pan Andrzej z owej posiadłości, który nie tylko przeprowadził nas przez zdziczały sad i jakieś chaszcze, ale jeszcze opowiedział o młynie, niegdyś tu pracującym, i zaprosił na kawę i miód w przyszłości. Czekał nas jeszcze jeden strumyczek w głębokim jarze, przez który przerzucona była omszała kłoda z rachityczną żerdką zamiast poręczy.

Dalej już miłymi, choć asfaltowymi drogami, jeszcze nad Wisłą, doszliśmy do Tulibowa. Jest tam dwór, przepięknie położony na skarpie, obok spichlerz. Dwór, niestety, zamieniony w kołchoz, spichlerz w prywatnych rękach, widać początek remontu. Prosto na północ doszliśmy do Krojczyna i drogi Płock - Włocławek. Ponieważ forsowanie potoczków i krążenie po sadach zabrało nam trochę czasu, postanowiliśmy nie iść już do Chełmicy, ale dojechać do Włocławka.

We Włocławku nocowałyśmy u przemiłego pana Ryszarda. Warunki luksusowe, cena minimalna, w pobliżu sklep. Rano w niedzielę, pojechałyśmy do Chełmicy Dużej, po drodze wstępując do kościoła księży Orionistów p.w. Najświętszego Serca Jezusowego. W Chełmicy proboszcz kościoła p.w. św. Jakuba, ks. Henryk Wysocki przyjął nas bardzo serdecznie (nawet wspomniał o pielgrzymach na drodze jakubowej w kazaniu). W 2017 r. będzie 100 rocznica poświęcenia kościoła i ks. Henryk chciałby rozruszać trochę parafi. Z kościoła, już bez przygód, przeszłyśmy drogami wśród pól do Włocławka. Droga trochę monotonna, na pewno przyjemniejsza w chłodny dzień. Zdążyłyśmy jeszcze odwiedzić Katedrę (wiele interesujących rzeźb, nagrobków, w tym roku jubileusz 600lecia), na wizytę u Franciszkanów już nie starczyło czasu. Wyprawa zakończyła się znów miłym przypadkiem: do Warszawy wracał kuzyn jednej z nas i zabrał nas ze sobą.